EN
Stefan Kosiewski
Stefan Kosiewski
8 subscribers

O tym, jak dwie żydówki na żołdzie MSZ Sikorskiego (Julia Lewsza i Anżelika Borys) pomówiły o molestowanie Prezesa Związku Polaków na Białorusi

Stefan Kosiewski i Tadeusz Kruczkowski grsu.academia.edu/TadeuszKruczkowski
archive.org/details/@sowa-frankfurt Tadeusz KRUCZKOWSKI (Prezes ZPB w latach 2000-2005) twitter.com/sowa/status/1427658607357726720
Kilka uwag odnośnie «rewolucji moralnej» w Związku Polaków na Białorusi 
Kruczkowski T.  / Kruczkowski T. // Грамадскія рухі і палітычныя партыі ў Беларусі (апошняя чвэрць XIX – пачатак XXI ст.): матэрыялы Рэсп. Навук. Канф. – Гродна: ГрДУ, 2009. – С. 386 – 390. academia.edu/41654484/
Problematyka stosunków mniejszość narodowa a państwo jej zamieszkania
zawsze była trudna i złożona. Jednym z jej aspektów jest działalność polityczna
a mniejszość narodowa. Wszędzie na świecie działa zasada, że mniejszość
narodowa jako zbiorowość nie włącza się do polityki po żadnej stronie:
niemiecka mniejszość w Polsce mając dwóch posłów w sejmie zawsze głosuje jak
partia rządząca, Kongres Polonii Amerykańskiej nigdy w wyborach nie wypowiada
się po jednej stronie – republikanów czy demokratów. Oczywiście, osobiście
każdy Polak na Białorusi jako obywatel tego państwa może być członkiem każdej
legalnej partii, ale to już jego wybór osobisty. A włączenie polskiej mniejszości
do polityki na Białorusi, jak to zrobiła PO na czele z D. Tuskiem próbując
rękami Gawina-Borys-Pisalnika wciągnąć ZPB do białoruskiej walki politycznej po
stronie białoruskich narodowców, jest nie tylko niedopuszczalne, ale i amoralne.
Zresztą najnowsza historia Polski i związana z nią historia ZPB nie tylko to
jeszcze raz dobitnie udowodniły ale i wniosły swoje nowe „argumenty” i kolorystykę.
Akurat o tych metodach działania pewnych grodzieńskich działaczy ZPB (zawodowych
Polaków) w swoim czasie komentując stronę www.bialorus.pl ambasador Polski na Białorusi Tadeusz Pawlak powiedział: drobne rozrabiactwo i pieniactwo, które zostało wzięte ze współczesnej polskiej polityki.
Wydarzenia wokół ZPB w latach 2005-2007 dobitnie udowodniły, że te metody i „sława” są bliskie naszym działaczom: oskarżenie o machinacje finansowe, skandale seksualne, czyny kryminalne (spalenie samochodu prezesa ZPB), rękoczyny, zastraszanie świadków, donosy, pomówienia itd. Działacze ci wciągając ZPB do białoruskiej polityki wewnętrznej ogłosili się także odnowicielami moralności w ZPB. Polityka i tak rzecz niemoralna, a co z tego wyszło w naszym przypadku – dobrze widać! 
Obecnie, kiedy pewne te sprawy rozpatrywane były w sądach, a w sprawie
niektórych toczy się dochodzenie kryminalne, ujawnione już zostały niektóre ich
tajemnice i osoby w nie zamieszane, ale niektóre do tej pory przykryte są
tajemnicą. Pozwolę sobie na przykładzie niektórych doświadczeń postawić pewne
pytania moralności i jej politycznej praktyki. Dotyczą one nie tylko pewne osoby,
ale i całego polskiego ruchu narodowego na Białorusi.
Widocznie leninowska zasada o tym, że moralne jest wszystko co służy jego sprawie dobrze została wyuczona przez «naszych zawodowych Polaków». Nie mówiąc już o podpułkowniku KGB ZSRR Tadeuszu Gawinie (prezes ZPB w 1990-2000 latach) który ogłosił się w 2004 roku na Radzie Naczelnej ZPB że nie jest Polakiem, a Białorusinem polskiego pochodzenia [1]. 
On przez cały czas walczył ze swoim otoczeniem próbując oddać ZPB dla sprawy narodowców białoruskich. On oświadczał, że szczerze uważa, że oficer KGB jest mniej zależny od władz niż pracownik naukowy i który w swojej książce przypomina, że jest uważany za oficera wplywu rosyjskiego [2].
Te przykłady można mnożyć dalej nawet na podstawie książek Gawina: dostatecznie ich zestawić między sobą jak widać, że ich pewne części logicznie i faktologicznie nawzajem wykluczają się. Jak było powiedziano już: Gawin ich napisał, ale zapomniał przeczytać...
Zresztą w Polsce Gawin opowiadał nie tylko bajki o tym, że nie był oficerem KGB, ale tylko wojskowym ale i o tym, że za swoją emeryturą oficera KGB przymiera niemal, że z głodu (każdy na Białorusi wie, że jego emerytura jest większa, niż wypłata naukowego pracownika uniwersytetu, albo szeregu innych kategorii ludności), potrzebując w Senacie honorarium za swoje antyzwiązkowe artykuły (paszkwile).
twitter.com/sowa/status/1427582004195889152
Wiadomo, że była moja studentka Julia Lewsza (obecnie Świokła), która oskarżyła mnie publicznie na zjeździe ZPB o gwałt, została uznana za winną w sprawie kryminalnej – pomówienia i oskarżenia o przestępstwo kryminalne na Zjeździe marcowym, rozpowszechnienie tych pomówień w prasie, na uniwersytecie
itd.  Wystąpienie Lewszy na Zjeździe było, moim zdaniem, obrazą nie tylko dla mnie
ale i delegatów Zjazdu, Polaków na Białorusi. Ci którzy zaplanowali ten czyn, moim zdaniem, dobrze o tym wiedzieli. A może im o to i chodziło?
Bardzo ciekawe są pewne okoliczności tych spraw, które ujrzały światło dzienne podczas sądu. A jednak, okazuje się, że Anżelika Borys, która oświadczyła, że nie ma z tym oskarżeniem studentki nic wspólnego, w wywiadzie „Gazecie Wyborczej” powiedziała, że wszystko co stało się – musiało się stać! Nie wiem, ale nie wygląda mi to na niewiedzę...
Tadeusz Gawin na Zjeździe marcowym już po tym zajściu podszedł do mnie (chociaż nie rozmawiał ze mną od ponad 3 lat) i powiedział: „Nie myśl, to nie ja przyprowadziłem tę studentkę.” Co by to mogło znaczyć? Wyjaśnić tych słów
racjonalnie podczas rozprawy sądowej on nie potrafił. A jego dawny przyboczny
Zygmunt Peiłuć przyznał się na sądzie, że spotkał się z Lewszą już jesienią 2004 r. (a więc na długo przed marcowym Zjazdem) i wszystkim w Grodnie (i nie tylko!) opowiadał o pomówieniu tej studentki.
 Ciekawie, że Gawin podczas dwóch przesłuchań w sądzie mówił, że słyszał o innych przypadkach molestowania, ale za każdym razem na prośbę o podanie nazwisk tych osób odpowiadał, że poda te nazwiska następny raz albo że je zapomniał. Zresztą jest to znany chwyt... Na pewno w akademii KGB ZSRR nauczył się i nie takich rzeczy..  à propos: oficjalnie do protokołu sadu dwukrotnie Gawin podał jako swoje
zajęcie – emeryt KGB. Widocznie tu nie trzeba było już mówić, jak naiwnym w Polsce, że jest byłym wojskowym...
A co z tego obecnie wynika w Polsce dobrze wiadomo, kiedy to nawet za podejrzenie o współpracę z tymi służbami ludzie tracą stanowiska. A tu podpułkownik KGB ZSRR spotyka się (i ma całkowite poparcie!) nie tylko z byłym marszałkiem Senatu RP Andrzejem Stelmachowskim (w tych czasach nie wiedziałem o jego przeszłości z Magdalenki) i prowadzi z nim „interesy”, liderami PO – D. Tuskiem, J. Rokitą, ambasadorem M. Maszkiewiczem, też zwolennikiem nacjonalistów białoruskich kosztem Polaków na Białorusi, doradcą premiera Belki M. Bućką (byłym dyplomatą w Mińsku) i oczywiście Janem Nowakiem-Jeziorańskim, któremu to tłumaczył, że był tylko byłym wojskowym itd.
Zresztą mają oni, moim zdaniem, Tadeusz Gawin i Marek Bućko (wtedy zastępca ambasadora RP) ogólne sympatie polityczne. Była by to ich sprawa, jeżeli by nie dotyczyło to nas, Polaków na Białorusi. Tadeusz Gawin, były prezes ZPB, na Radzie Naczelnej 20 listopada 2004 r. publicznie oświadczył o tym, że jest Białorusinem, chociaż polskiego pochodzenia (uważam zresztą, że to już jest nieważne: może mieć i inne pochodzenie np. narodu wybranego czy tatarskie). Najważniejszy jest fakt
świadomego wyboru innej narodowości.
Marek Bućko zdaniem wielu znawców tematu ma pochodzenie białoruskie, prawosławne, a jego krewny w swoim czasie wydawał białoruskie narodowe
czasopismo „Swietacz”. Zresztą to sprawa i prawo Pana Bućki. Ale kiedy to on
razem z Gawinem skłania ZPB do podporządkowania się interesom BNF, który jak
wiadomo, nie wyrażał polskich interesów na Białorusi, kiedy jest zastępcą ambasadora RP na Białorusi - to już ogólna sprawa Polaków.
Ciekawe, że podczas sądu cała grupa naszych działaczy na czele z Gawinem, Borys i Porzeckim przyszła bronić Lewszy, studentki, której oni podobno wcześniej nie znali. A więc trzeba bronić swoich... (w każdym przypadku!) przypomina to raczej mafijną solidarność. Pewne szczegóły, moim zdaniem, dobitnie o tym świadczą. Były dziennikarz redakcji Andrzeja Pisalnika Igor Bancer (który podobno za przejawy nacjonalizmu białoruskiego został wydalony z Uniwersytetu Warszawskiego) groził Andrzejowi Dubikowskiemu, redaktorowi naczelnemu Głosu w imieniu T. Gawina i A. Borys.
Kruczkowski T. Kilka uwag odnośnie «rewolucji moralnej» w Związku Polaków na Białorusi. / Kruczkowski T. // Грамадскія рухі і палітычныя партыі ў Беларусі (апошняя чвэрць XIX – пачатак XXI ст.): матэрыялы Рэсп. Навук. Канф. – Гродна: ГрДУ, 2009. – С. 386 – 390.  Tadeusz Kruczkowski К Р У Ч К О В С К И Й Т.Т.
Andrzej Poczobut, który też podobno nie znal Lewszy, przez cały czas mile z nią rozmawiał i konsultował jak poprawnie odpowiadać, przeszkadzał zeznawaniu świadków. Jego ojciec Stanisław Poczobut w swoim czasie w 2003 roku stal na czele stworzonego przez Gawina awanturniczego KODu (Komitet obrony demokracji w ZPBP. Wydalony z sali sądowej Andrzej Poczobut przez prawie 4 godziny czekał na Lewszę w korytarzu. Chociaż nieznana studentka miała adwokata i oczywiście „przypadkowo” tego samego co i A. Borys, a możliwie i opłaconego z tej samej kasy.
Według zeznań świadków tej rozprawy sądowej można w ogólnych szczegółach następującym czynem zrekonstruować przebieg tej prowokacji zjazdowej autorami
której byly nasi odnowiciele moralności w ZPB. Jak stwierdził pod przysięga jeden ze świadków J. Lewsza byla przez niego zauważona jeszcze w holu szkoły, gdzie A. Porzecka (zona J. Porzeckiego) pomagała jej w zmianie ubrania: stroiła się ona w jakiś strój cygański. Potem A. Porzecka poprowadziła ją na salę zjazdu.  Przypomniał sobie że pomyślał wtedy, że szykuje się na pewno jakieś wystąpienie artystyczne...
Renata Dziemiańczuk (obecnie wiceprezes u A. Borys) zmuszona była przyznać się, że przeszkadzała milicji, która chciała wywieść Lewszę z sali obrad Zjazdu, zasłaniając ją swym dorodnym ciałem i mówiąc „nic się nie dzieje, niech dziewczyna wszystko powie!”. Przyznała się również, że to ona (bo było jej żal Lewszy, po którą już idzie
milicja! i tylko!) usadziła ją na swoje miejsce (jak wiemy już przebraną i doprowadzoną przez „zawodową działaczkę” ZPB A. Porzecką) i umożliwiła wyjście w odpowiednim momencie na mównicę.
Ciekawie, że doświadczona (w prowadzeniu zjazdów także!) T. Siliwonczyk w tym samym potrzebnym momencie odbiera mikrofon u przewodniczącego i oczywiście zupełnie przypadkowo przekazuje „nieznanej” studentce.  W tym miejscu A. Borys próbując bronic „nieznaną” oskarżycielkę stwierdziła dla sądu, że podobnie każdy (!) miał prawo głosu na zjeździe, ewidentnie klamiąc, bowiem jeszcze na początku zjazdu przyjęto uchwalę o regulaminie prac tego organu ZPB. Głos mogli zabierać tylko delegaci zjazdu, a nie wszyscy chętni z ulicy, nawet jeżeli one będą przyprowadzone przez niektóre, jak widzieliśmy, działaczki.  Józef Porzecki, chociaż mówił, że nie zna Lewszy, przyznał, że pozował z nią do zdjęcia podczas festiwalu kultur narodowych latem 2004 roku. Tłumaczył Porzecki ten fakt zwyczajnym przypadkiem... Można w to uwierzyć, jeżeli przypomnieć pogłoski w ZPB (nie wiem czy prawdziwe) o tym, że on w każdym rejonie miał w swoim czasie „narzeczoną”.
Ciekawie, że ta „nieznana” studentka (ale jak widzimy już znana chociażby przez Porzeckiego i Pielucia!) w październiku 2004 roku pojawia się na jednej z imprez ZPB akurat w tym momencie, kiedy tam na bardzo krotki czas pokazuję się Porzecki i Borys. A morze to znowu przypadek? Tadeusz Gawin parę razy kategorycznie prosił o zwrócenie uwagi sądu, że on Lewszy nie zna... Po co taka kategoryczność?
A więc Anżelika Borys podczas sądu nie tylko powiedziała, że nie zna Lewszy, że ten skandal był potrzebny, bowiem oczyścił atmosferę w ZPB, ale i przypomniała, że ją też Kruczkowski molestował seksualnie. I jak widać nie po 4 latach, jak Lewsza, ale na pewno po 5-6 latach! (Widać coś wspólnego u tych kobiet z pamięcią i nie tylko!)
Świadczy to wszystko o tym, że skandaliczne metody PO z Polski są zaraźliwe i zapadła na nich część naszych działaczy.
A więc z tą sprawą kryminalną mamy jasność: wina J. Lewszy (Swioklo) jest udowodniona a ona skazana wyrokiem prawomocnym. Ale pozostało pytanie co z naszymi moralnymi odnowicielami w ZPB, którzy tak licznie i dzielnie bronili „nieznaną” im studetke. Przecież to A. Borys obiecała zwalniając bezprawnie całą redakcję „Glosu” że rozerwie pajęczynę w ZPB. Na pewno tylko «zapomniała» że to jej ekipa w większości ci sami którzy od szeregu lat pracowali zawodowo za pieniądze w Związku. A o ich morałach można długo opowiadać. Przypomnimy chociaż niektóre fakty działalności tych «odnowicieli moralnych».
Jedną z czołowych postaci moralnych odnowicieli ZPB okazał się J. Porzecki zawodowo pracujący w Związku około 10 lat. Wykazał się on tutaj wręcz wzorową
dla ekipy Gawina zręcznością i moralnością: u boku Gawina niszczył wiceprezesa
S. Sienkiewicza, potem razem z Sienkiewiczem walczył z Gawinem, nareszcie razem
z Borys przeciwko Jankowskiemu (fundacja z Białegostoku), do czasu, kiedy ostatni
nie zaczął finansować kompanię wyborczą Borys. Nie wspomnę już o perypetiach
jego to wojny to poparcia mego prezesostwa. Miał około 7 lat zakazu wjazdu do
Polski i mimo nalegań w ZPB nie chciał odchodzić do wyjaśnienia sprawy,
pobierając pensję z Polski.
Z ZPB nareszcie stworzył rodziny biznes: pracowała tutaj jego żona, siostra, bliższa rodzina – A. Poczobut. Jak oni pracowali, każdy w Związku dobrze wiedział bowiem Porzecki i Porzecka mieli dużo nieuzasadnionych dni nieobecności w pracy. Zresztą, jak tłumaczyła Anna Porzecka, jej mąż, wiceprezes ZPB, był zajęty zarabianiem pieniędzy na rodzinę i na mleko dla dziecka, zbierając butelki. Widać, że to zajęcie dawało mu hojny zarobek... Bronił więc tego okładu, jak to mówi się, jak i własną rodzinę, a w tym przypadku te pojęcia są nie tylko zbieżne, ale i identyczne. Takie przykłady tylko w stosunku do Porzeckiego można mnożyc dalej, ale nie w tym sens. Wizerunek działaczy „moralnej odnowy” ZPB jest dość jasny...
Ciekawie, że tą zupełnie kryminalną sprawę próbowano zmienić w sprawę polityczną: A. Borys przypominała, że jest prezesem nielegalnego ZPB (ciekawie, jak to potrafiła w podziemiu uczyć języka polskiego, wydawać według zadań statutowych pieniądze podatnika polskiego?!); A. Poczobut próbował uświadomić, że niektórzy z ZPB mają zakaz wjazdu do Polski.
PDF:
Za próbę polityzacji czynu kryminalnego uważam również zwrot do mnie dziennikarza „Rzeczypospolitej” P. Kościńskiego z prośbą przedstawienia mojej oceny tej sprawy kryminalnej. Ponieważ, jak oświadczył Kościński, tą sprawą żywo interesują się w Polsce i on chce o tym napisać. Na moje pytanie: „Czy w Polsce nie interesują się obecną sytuacją Polaków na Białorusi i dlaczego on nie chce pisać o sprawie łamania praw Polaków na Białorusi przez zakaz wjazdu do Polski?” dziennikarz „Rzeczypospolitej” nie umiał odpowiedzieć.
Pozostało otwartym pytanie: „Kto układał tę listę „niewygodnych” i dlaczego dyplomaci polscy, także z Grodna, twierdzą w Polsce, że taka lista nie istnieje. Czy im wstyd przed społecznością polską, że uznali za niebezpiecznych dla „obronności kraju” zasłużonych działaczy ZPB, kombatantów, nauczycieli i dyrektorów szkół polskich?
 Zresztą jedna z mających ogromny autorytet polskich organizacji kresowych – Federacja Organizacji Kresowych – ten zakaz wjazdu Polaków z Białorusi określiła w raporcie do Senatu i rządu Polski jako „haniebny”. Z tego wnioskuję, że takim byłym działaczom ZPB, jak Gawin i Borys nie chodzi o interesy Polaków na Białorusi, chociaż mówią, że są uciskani i prześladowani (widać, że prześladowanie to polega na tym, że pozwala im po wielotygodniowych pobytach w Polsce i totalnej krytyce sytuacji i reżymu na Białorusi spokojnie wracać i wydawać tu otrzymane w Polsce pieniądze).
Przecież nie wierzą w tę bajkę o moralnej odnowie i o prześladowanych politycy polscy, te baśnie dziennikarzy są przecież dla prostego ludu. Nie uwierzę również, że taki polityk o orientacji narodowej jak Roman Giertych, który jechał na Białoruś w celu
wyjaśnienia sprawy przestraszył się A. Borys, która oświadczyła w „Gazecie Wyborczej”, że” jeżeli Giertych chce zepsuć swą karierę polityczną, to może
próbować godzić Polaków na Białorusi”. A więc chodziło o coś zupełnie innego niż
los Polaków na Białorusi i nie trudno domyślić się...
 A może na tym polega prześladowanie? Kiedy nie wiadomo o co chodzi... Odpowiedź jednak jest bardzo prosta, gdy nie wiadomo o co chodzi - chodzi po prostu o pieniądze!
Szkoda, że znowu interesy Polaków na Kresach stały się przedmiotem zwyczajnej rozgrywki politycznej, do której dołączyła się grupa „zawodowych Polaków” „uciskanych i gnębionych”, przy tym zbierającym zyski... Zresztą w prasie polonijnej z Australii podany został jeden z wariantów odpowiedzi: „zakup samochodu dla Anżelika Borys za 60 tys. złotych...”  vk.com/wall467751157_1311
 Ostatnie wydarzenia w Polsce wokół byłych polityków SLD dają dużo do myślenia w tej podstawowej sprawie. Przypomnę, że mam na myśli wypowiedzi byłego premiera i Marszałka Sejmu Oleksego który w rozmowie z A. Gudzowatym mówiąc o czołowych politykach z opcji SLD (A. Kwaśniewski, L. Miller, M. Borowski itd.) oświadczył że wszyscy oni mieli Polskę w D..... Jeżeli tak, to co można dodać na nasz temat. Mam w tym temacie pewne spostrzeżenia ze swego doświadczenia, ale na pewne rzeczy nie przyszedł jeszcze czas. Akurat to ta opcja razem z PO stworzyła sytuację wokół ZPB. I nie widzę nic dziwnego, że obecnie w Polsce głośno zaczyna się mówić o bliskich
poglądach i współpracy liberałów z PO i postkomuny z SLD. Nasz przykład jest dowodem, że mają wspólne cele.
Pozostaje pytanie: - czy Polacy z Kresów muszą być poświęceni dla tak zwanych wyższych celów: poparcia w tym wypadku narodowców białoruskich? Czy tak zawsze musi być?    
1.       Protokół posiedzenia Rady Naczelnej ZPB 20 listopada 2004 roku.
2.       Gawin T. Zwycięstwa i porażki. Warszawa, 2003.
Tadeusz KRUCZKOWSKI  academia.edu/41654484/
Tadeusz KRUCZKOWSKI  Grodzieński Uniwersytet Państwowy im. Janki Kupały
Wydział Historii, Komunikacji i Turystyki Białoruś academia.edu/44254697/
1780-Tekst artykułu-3142-1-10-20201008.pdf2.35 MbDownload
Zagadnienia dotyczące świadomości narodowej ludności polskiej na Białorusi w polskiej historiografii na początku XXI wieku
W danym artykule autor stawia za cel przedstawienie wizewunku pochodzenia ludności polskiej na terenach współczesnej Białorusi w ocenie polskiej tradycji historycznej. Ten temat może być rozpatrywany w ramach bardziej szerokiego tematu: Polacy na Białorusi oraz zagadnienia historiograficzne pochodzenia ludności polskiej na Białorusi oraz stosunków białorusko-polskich.
Polacy i Białorusini tereny współczesnej Białorusi zasiedlają od początków czasów historycznych: w różnych epokach historycznych i w wielokrotnie zmieniających się granicach państwowych. Dzieliły i jednoczyły ich zarazem na tych zie­miach różne czynniki historyczne i polityczne: wiara, tradycje i kultura narodowa, granice państwa,
polityka obcych państw itd. We współczesnej Białorusi Polacy są oficjalnie
uznani za ludność autochtoniczną [1, s. 3], są oni obywatelami Białorusi oraz etniczną częścią narodu pol­skiego. Na Białorusi w stosunku do Polaków jest używane określenie «mniejszość narodowa» albo ostatnio – grupa narodowościowa [1, s. 3], jako i do innych mniejszości narodowych.
W publicystyce i nauce historycznej, tak polskiej, rosyjskiej jak i białoruskiej
problem stosunków polsko-białoruskich na terenach obecnej Białorusi był podjęty
dość późno: tylko w II poł. XIX w. Tłumaczy się to różnymi przyczynami: późnym
uświadomieniem przez Białorusinów swej odrębnej tożsamości narodowej,
utożsamienia Białorusinów przez Rosjan jako części narodu rosyjskiego itd.
Historyczną przeszłość współ­czesnej Białorusi, stosunki polsko-białoruskie
rosyjska historiografia rozpatry­wała w drugiej połowie XIX wieku i pocz. XX w.
przeważnie nie jako historię danego kraju, a w kontekście rywalizacji prawosławia, rosyjskiego świata (w tym przypadku jego zachodniej części) z katolicką, zachodnią cywilizacją, czę­ścią której była katolicka, słowiańska Polska. Z tego powodu, stosunek miejsco­wej prawosławnej społeczności i Polaków był spostrzegany jako walka rosyj­skiego, prawosławnego elementu z «katolicyzacją» i «polonizacją». W tej konfrontacji sił woj­skowych, politycznych, a także w aspekcie ideologicznym ludność ówczesnej Białorusi jednoznacznie określano jako część narodu rosyjskiego, która przez wieki zdawała się nie myśleć o niczym innym, jak tylko o idei zjednoczenia się z Rosją, a więc z braćmi w krwi i wierze [2]. W tym świetle relacje miejscowej ludności i Polaków przedstawiano jako walkę prawosławnego narodu rosyjskie­go z katolicyzacją i polonizacją. Większość historyków rosyjskich widziała w Białorusinach jedynie grupę folklorystyczną. Tożsamość religii oraz bliskość języka miała dowodzić jedności z wielkim narodem rosyjskim. Widać to przede wszystkim w pracach rosyjskich konserwatywnych historyków [3].
W polskiej historiografii XIX w. – pocz. XX w. ziemie białoruskie nie wyod­rębniano
ze składu ziem ruskich Wielkiego Księstwa Litewskiego i były akurat traktowane
jako część prawosławnego terytorium Księstwa. Pierwsze w historiografii polskiej opracowania poświęcone problematyce sensu stricto białoruskiej związane były z badaniem akurat sytuacji i roli Polaków na Białorusi i na Litwie [4, s. 110].
Wiązało się to ściśle w pierwszym rzędzie z początkiem litewskiego, a na­stępnie białoruskiego odrodzenia narodowego. Wobec tych procesów Polacy musieli zająć jakieś stanowisko, co zwłaszcza w pierwszym przypadku było dla nich trudne [5]. Jak
pisał A. Bruckner: fala nacjonalizmu, powstała w Europie, dotarła również do
Europy Wschodniej. Dotknęła najbliższych Polsce Litwinów, prowadząc niemal do
rozpadu rodziny. Nawet «zahukani» od lat Białorusini za­pragnęli żyć własnym życiem [6, s. 384].
Procesy te mieli szeroki odzew w społeczeństwie polskim: powstaje także problem
określenia sytuacji ludności polskiej na terenach byłego WKL. Wśród tych zagadnień
określił się także jako jeden z najważniejszych problem pochodzenia Polaków na tych terenach. Z pierwszych prac polskiej historiografii szczególnie uwzględnić należy badania problematyki białoruskiej i związanej z nią sytuacji Polaków na tych terenach – Leona Wasilewskiego [7], Bolesława Limanowskiego [8]. «Litwa i Białoruś» – B. Limanowskiego była odpowiedzią na publikację L. Wasilewskiego, jej oceny ukazywały inny punkt widzenia na tę problematykę, byli odzwierciedleniem federacyjno-socjalistycznych przekonań autora. Obaj, jak za­znacza współczesna polska historiografia, zajmując różne pozycje polityczne, wnieśli do historii wiele oryginalnych poglądów naukowych i bogatego materia­łu faktycznego [9, s. 195].
Oceny polskich i rosyjskich historyków w znacznym stopniu różniły się, co wynikało stąd, że historiogra­fia rosyjska i polska w różny sposób ujmowały problem kształtowania się naro­du, roli, jaką odgrywa – poczucie świadomości narodowej. W
historiografii rosyj­skiej nurtu słowianofilskiego przyjęła się koncepcja narodu wg. Herdera, w której naród jest pewną niezmienną formacją, posiadającą wspólne cechy etniczne, wspólną religię, kulturę, tradycję, język oraz przeszłość historyczną. W świetle tej koncepcji status Białorusinów oraz Ukraińców określano jednoznacznie – uwa­żano ich za gałąź narodu rosyjskiego. Niekiedy za podstawowy dowód przynależności Białorusinów do narodu rosyjskiego uznawano jedno spośród wskaza­nych kryteriów – np. religię – w przypadku M. Kojałowicza lub język – u P. Bobrowskiego [3].
W pierwszych dwóch dekadach XX w. pojawiło się wiele źródłowych prac polskiej
historiografii poświęconych sytuacji narodowościowej oraz Polaków na Białorusi.
Badacze dysponowali już wynikami spisu ludności z 1897 r., które poddano krytycznej analizie, oraz materiałami statystycznymi z 1909 r. opracowanymi przez Warszawski Komitet Statystyczny [10, s. 12-15]. Można tu wymienić prace takich polskich naukowców: Leona Wasilewskiego [7; 11], S. Baczyńskiego [12], E. Maliszewskiego [13], Jana Czekanowskiego [14; 15], Stanisława Thugutta [16], Eugeniusza Romera
[17], Władysława Studnickiego [18], a wreszcie fundamentalne dzieło Włodzi­mierza
Wakara [19]. Wszystkie te prace, pomimo że różniły się między sobą w wielu kwestiach nie tylko merytorycznych, ale i statystycznych, reprezentowały one jednak polskie spojrzenie na problematykę polskich Kresów Wschodnich, a także próbę realnego spojżenia na historię polityczną, kulturową i narodową tego regionu [10, s. 17, 36, 37, 51].
Podejście do polskości na kresach byłej Rzeczypospolitej było w rosyjskiej nauce XIX – pocz. XX ww. w większości wypadków sprawą historyczno-politycznej publicystyki, a nie próbą obiektywnej analizy historiograficznej. Zresztą akurat takie podejście
było odziedziczone w powstającej białoruskiej historiografii: najlepszym przykładem tutaj można nazwać Wacława Łastowskiego [20]. Ciekawie, że te tendencje w znacznym stopniu przejawili się w białoruskiej myśli historyczno-społecznej koń­ca XX w., czasu powstania nowej białoruskiej historiografii [21].
Kwestia o decydującej roli osadnictwa polskiego w powstaniu polskiej grupy etnicznej na ziemiach dawnej Litwy najpełniej wyraziła się w pracach polskich historyków
czasu międzywojennego: Władysława Abraha­ma [22], zaproponowane przez niego
ujęcie tematu, przynajmniej w czę­ści, przejęli też inni badacze jak Oskar Halecki [23, s. 18-27], Stanisław Zajączkowski [24, s. 586], czy Henryk Paszkiewicz [25, s. 220]. W. Abraham, stwierdzał, iż już w dobie średniowiecza, zwarte skupisko ludności polskiej, z własnym ducho­wieństwem i siecią kościołów, przyczyniało się do niejednorodności oblicza ów­czesnej Litwy [22]. Oprócz dociekań nad ludnością polską pochodzenia jenieckiego, zajmowano się także kwestią dobrowolnych migracji z ziem Korony na Litwę, które miały ulec nasileniu szczególnie po zawartej w 1569 roku Unii w Lublinie, zbliżającej niewątpliwie oba organizmy państwowe [26, s. 153]. To otwierało, stwierdzały polscy historycy, mimo barier, zwłaszcza szlachcie koronnej większą możliwość do zamieszkania na terytorium Wielkiego Księstwa [22; 23].
Krytyczne analizy wykazały jednak słabość argumentacji, ulegają­cej „sugestii wielkich
liczb", jak się określa rozmach, jakim operowano w średniowiecznych kronikach. Także, sceptycyzm wobec nich mają na­wet ci badacze, którzy są przekonani o dużym wpływie tej kategorii lud­ności na krajobraz WKL [26, s. 153]. Istotnie, choć ogólnie brak jest nawet szacunków chłopstwa, szlachty czy mieszczaństwa, która po przybyciu z ziem polskich osiedli­ła się na Litwie, to wiele źródeł historycznych wspomina o tym zjawi­sku.
W ogóle, jeżeli rozpatrywać kwestię polskiego osadnictwa, to w historiogra­fii polskiej możemy umownie wyróżnić trzy ważniejsze stanowiska poszukujące odpowiedzi na pytania o rodowód polskiej grupy narodowej na ziemiach dawne­go Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Pierwsze z tych stanowisk, najbardziej obecnie w polskiej współczesnej historiografii
rozpowszechnione, reprezentowane głównie przez dorobek takich badaczy, jak Jan
Jakubowski [27], Jerzy Ochmański [28; 29], M. Kosman [30]. Odznaczano, iż osadnic­two na ziemiach dawnej Litwy (z dzisiejszej perspektywy to terytorium Republiki Białoruś i Republiki Litewskiej) wywodzące się z ziem etnograficznej Polski było niewielkie i nie pełniło podstawowej roli w genezie ludności polskiej na tych obszarach.
Według Ochmańskiego, w świetle dotychczaso­wych badań nie daje się stwierdzić, by
istniał jakiś duży prąd osadniczy z ziem polskich na Litwę i Ruś Litewską [28].
Owszem, osadnicy od czasów średnio­wiecznych przybywają, lecz nigdy w skali masowej. Tak więc, według krytycznej analizy źródeł historycznych zjawisko
osadnictwa z ziem Korony, uważa Ochmański, chociaż zacho­dziło niewątpliwie,
nie miało jednak wpływu decydującego na obecność zwar­tych skupisk ludności
polskiej na obszarze dzisiejszej Białorusi. Zadecydowały o tym inne procesy,
przedewszystkim, twierdził Ochmański, asymilacji i kulturalnej polonizacji miejscowej ludności [28].
Stanowisko drugie, odwrotnie w stosunku do pierwszego, decydującą rolę przypisuje
polskiemu osadnictwu. Było one u swoich początków o charakterze jenieckim, później w miarę poli­tycznego i kulturalnego zbliżania się Litwy z Koroną bardziej o charakterze do­browolnych migracji, na skalę masową [31; 32; 49]. W ten sposób tłumacząc istnienie tak dużych skupisk ludności deklarującej później polską narodowość na wspomnia­nym obszarze. Podkreśla się fakt tzw. kolonizacji jenieckiej Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny przez książąt litewskich w okresie do Unii Lubelskiej oraz znaczną ko­lonizację magnackąw XVI-XVII w. (np. w obrębie Puszczy Nalibockiej) itd. Podobny pogląd reprezentował jeszcze w XIX w. Karol Szajnocha [33].
Jednak co dotyczy często badaczy 2 i 3 grupy – ich pozycje są tutaj nie dość wyraźne. W rezultacie kwestia ogranicza się do po­szukiwania owej genezy bądź w
procesach osadniczych płynących z ziem dawnej Korony Polskiej, bądź do polonizacji autochtonicznej ludności ruskiej (biało­ruskiej) czy litewskiej.
Trzecia grupa poglądów stara się łączyć oba te poglądy.
Trzeci pogląd, widoczny przede wszystkim w pracach R. Dzwonkowskiego [50] Leona
Wasilewskiego [7], Władysława Wielhorskiego [34], łączył dwie te perspektywy starając sie je pogodzić.
W. Wielhorski z jednej strony – powoływał się na ogromne rzesze ludności polskiej na obszarze Wielkiego Księstwa pochodzącej z ziem Korony, z drugiej zaś – wskazywał na ich szybką asymilację w nowym otoczeniu [34]. Trzeba jed­nak zwrócić uwagę, pisze Bakunowicz T., iż pogląd ów już w swoim założeniu, podobnie jak stanowisko drugie – nosi pewną sprzeczność. Nie potrafił mianowicie od­powiedzieć na pytanie jak w takim wypadku, w słabo zaludnionym kraju, mogło dojść do asymilacji ogromnych rzesz ludności, zważywszy na ich odrębność językową i często także religijną, od autochtonów [26]. Sam W. Wielhorski zauważał tą sprzeczność, choć przyjmuje on jednocześnie za fakt przypuszczenia o ponad stu tysiącach ludności pol­skiej
uprowadzonej w czasie łupieżczych najazdów, pogańskiej jeszcze wtedy Litwy na Polskę, jednocześnie szacując, iż liczba ludności zamiesz­kującej etnograficzną Litwę wahała się w połowie XIV wieku w grani­cach trzystu tysięcy [26, s. 152, 153]. Podobne poglądy wypowiadał także J. Jurkiewicz [35]
Ogólnie brak jest szacunków chłopstwa, szlachty czy mieszczaństwa, która po przybyciu z ziem polskich osiedliła się na Litwie, jednak wiele źródeł historycznych wspomina o tym zjawisku. Znalazło to odzwierciedle­nie przede wszystkim w pracach Henryka Lowmiańskiego [36],
Barbary Topolskiej [34]. Główną rolę, jak ocenia się, odgrywała migracja szlachty z Podlasia, które do 1569 roku było częścią WKL, a także z Mazowsza.
O przesiadleniu ludności polskiej na terytorium współszecnej Białorusi pi­sał także G. Błaszczyk: «napływ obcych...w tym, Polaków (w Grodnie i Brześciu) ... Niemniej należy pamiętać, że mimo stosunkowo niedużej liczebności obcych przy­byszów odegrali oni dużo większą rolę społeczno-gospodarczą od tej, o jakiej można by przypuszczać mając na uwadze jedynie niewielką liczebność tej grupy» [38, s. 183]. Odznacza się to także w pracach współczesnych badaczy białoru­skich: o przesiedleniach mazowszan pisali I. Karaszczanka [49], A. Wałachanowicz [39, s. 393], S. Piwawarczyk [40, s. 5-6].
A więc w każdym wypadku stanowczo stwierdza się w polskiej historiografii, że obecna zachodnia część terenów Białorusi była tradycyjnym obszarem pogranicza między ludami bałtyckimi (na tym terenie przod­kami dzisiejszych Litwinów) a wschodniosłowiańskimi (przodkowie Białorusi­nów), którzy przyjęli z czasem chrześcijaństwo ze strony Bizancjum, a także cały czas postępującą kolonizacją
z terenów Polska.
Zdaniem J. Ochmańskiego, który w tych badaniach w znacznym stopniu szedł za swoim mistrzem H. Lowmiańskim, przyjęcie przez Litwinów wiary katolickiej, a przez to
powstanie kościołów w k. XIV – pocz. XV w. wyraźnie stwierdza granicę et­niczną między ludnością katolicką (litewską i polską), a ludnością prawosławną (ruską)
– wzdłuż przykładowo obecnych miast – Wołkowysk – Nowogródek – Brasław [28]. Nie wykluczało to na pewno enklaw ludności po jednej i drugiej stronie.
Przez następne wieki ludność ta podlegała w dalszym ciągu nieustannie procesom slawizacji językowej, przejmując język ruski (białoruski) w swych licznych gwarowych
odmianach. Działo się to, z jednej strony – poprzez fakt bliskiego sąsiedztwa z
większościowym w WKL obszarem białoruskojęzycznym (rusko), z drugiej zaś – na
skutek oddziaływania urzędowej mowy dawnej Litwy – określanej dziś jako
starobiałoruska (ruska). Również przyczynia się do tego procesu, szczególnie od
połowy XVII wieku, jej stale narastający kontakt z obdarzonym niezwykle wysokim
społecznym prestiżem językiem polskim [9; 20; 30; 31]. Swój wpływ na wspo­mnianą
zmianę językowąmiał Kościół Katolicki, odgrywający ważną rolę w życiu społecznym kraju. Zważywszy, stwierdza T. Bakunowicz, iż na omawianym obszarze jego duchowni i misjo­narze byli w większości polskiego pochodzenia, językiem nauczania i katechezy był język polski [26, s. 154]. Proces białorutenizacj i językowej warstw chłopskich stale się pogłębiał. Na zmniejszenie polskości wpłynął w znacznym stopniu «rozbiór szlachty», ich sprowadzenia do chłopstwa, które pozbawione polskiego języka i stanu szlacheckiego stawało się łupem białorusizacji. Zasięg kurczącego się stale obszaru etnicznie litewskiego przebiegał w XIX wieku już w okolicach Wilna. Jak podkreślał jeszcze A. Bruckner – białoruszczyzna rosła za koszt litewskiego i polskiego elementu [6].
Obecnie zasadniczym problemem w polskiej historiografii w ujęciu pojęć «mniejszość narodowa», a «ludność emigracyjna» występuje przynależność do pewnego terenu. Widzimy to także w określeniach H. Kubiaka w stosunku do ludności polskiej na byłych terenach ZSRR [41].
Ujęcia zasady terytorializmu w definicjach prawnopolitologicznych koncentrująsię głównie na problemie autochtoniczności, łączonym w wielu przypad­kach z kwestią
obywatelstwa. Według H. Ku­biaka, mniejszości narodowe są po prostu «tutejsze»,
mają charakter autochtoniczny, podczas gdy zbiorowości imigracyjne – napływowy.
Po drugie – różnije stopień koncentracji przestrzennej – duży w przypadku mniejszości i mniejszy w przypadku diaspory. Po trzecie – wyodrębnia je zakres kom­pletności instytucjonalnej i autonomiczności, zdecydowanie większy i inaczej formowany w mniejszościach niż zbiorowościach imigracyjnych.
Po czwarte – mniejszości narodowe wyróżnia od diaspor stopień rozproszenia
przestrzenne­go – ograniczony z reguły w mniejszościach i duży w zbiorowościach
imigracyj­nych. Po piąte – oba typy zbiorowości odnoszą się odmiennie do procesów asymilacyjnych. Mniejszości z zasady bronią się przed tymi procesami – diaspory (także z przyczyn obiektywnych) są na nie bardziej otwarte. Po szóste – inaczej reagują na kraj, w którym zamieszkuje większość danego narodu. Mniejszości narodowe występują, wobec tego społeczeństwa jako wspólnoty oczekujące wsparcia i ochrony, a więc podmioty zbiorowe, podczas gdy zbiorowości imigra­cyjne raczej jako sumy jednostek tylko częściowo zorganizowanych w zrzesze­nia. Wreszcie, po siódme, inny jest – wg. obowiązujących zwyczajów i norm mię­dzynarodowych – status prawny
mniejszości narodowych i inny zbiorowości imigracyjnych [41].
Współczesny polski badacz problematyki historii i współczesności pol­skiej mniejszości
narodowej na Białorusi J. Winnicki, analizując współczesne białoruskie doktryny
historyczno-polityczne, przedstawia ich ważniejsze źródła, tradycje i tezy [42],
także zwraca się do przyczyn zapomnienia tematyki polskiej mniejszości na
Wschodzie w polskiej historiografii, a także, jego zdaniem, częstego niezrozumienia jej w polskiej nauce.
Naturalnego procesu przemian narodowościowych białoruskie piśmien­nictwo, stwierdza Winnicki, nie przyjmuje za możliwy. Piśmiennictwo zarówno sowieckie, jak i współczesne na Litwie, Białorusi i w mniejszej mierze na Ukrainie odmawia w zupełności prawa do polskości tamtej­szym Polakom, uważając ich za spolonizowanych (Litwa) lub skatolicyzowanych (Białoruś, Ukraina) Litwinów, Białorusinów czy Ukraińców. Procesy polonizacyjne na tamtych terenach miały charakter naturalny. Depolonizacja natomiast wymuszony, ideologiczny [32].
Ściśle związany z sygnalizowanym wyżej problemem: niewiedza i lekceważenie, – stwierdza J. Winnicki, jest kolejny aspekt związany z polską grupą narodową na Wschodzie. Aspekt ten to zupełne niezrozumienie odrębności tego, co powszechnie przyszło się określać Polonią. Błąd nominalny powtarzany jest powszechnie. Dla zdecydowanej większości nie tylko współczesnych Polaków, ale i dziennikarzy - Polacy stale zamieszkali za granicą to „Polonia".
Zdarza się nawet usłyszeć i taki lapsus jak „Polonia polska". Otóż nazywanie lak rodaków z Litwy, Białorusi i Ukrainy to nie tylko błąd metodologiczny, ale i przykrość, jaką odczuwają zainteresowani. W powszechnym odczuciu Polaków z dawnych Kresów, Polonia to „ci, którzy wyjechali z Polski. My nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, to Polska od nas odeszła» – jak mówią. Polacy obruszający się na miano Polonii. To
autochtoniczna polska ludność kresowa zamieszkująca wschodnie województwa II RP, a więc: połowę przedwojennego białostockiego i całe nowogródz­kie, poleskie (brzeskie), tarnopolskie, stanisławowskie (dziś Iwano-Frankiwsk), lwowskie i wołyńskie (łuckie) oraz podzieloną w proporcjach 1/5 do 4/5 pomiędzy Litwę i Białoruś Wileńszczyznę [42].
Przyczyny tego ostatniego są prozaiczne, pisze Winnicki: współczesna Polska to kraj, któremu historia zlikwidowała (dosłownie) elity. Te, które dzisiaj tak siebie nazywają (z racji np. wykształcenia lub pozycji ekonomicznej czy politycznej) lub tak bywają określane, to spo­łeczność pierwszopokoleniowa. Nieznająca i nierozumiejąca znaczenia tradycji, tego zasadniczego nośnika wysokiej kultury, w tym składającego się na nią poczucia polskości przez duże „P", obejmującego coś więcej aniżeli tylko
etniczność. To pokolenie hasła „wybierzmy przyszłość". I tu wymowna ciekawostka i znak zarazem. Polacy na Wschodzie (Białoruś, Ukraina i w znacznej mierze Litwa, w tym prawie cała Wileńszczyzna) to grupa całkowicie pozbawiona tradycyjnej polskiej inteligencji (Katyń, łagry, eksterminacja niemiecka czy ukraińsko-OUN-owska, etc.).
Nie­mal w całości pochodzenia chłopskiego, ale zarazem, mimo cierpienia i
prześladowań nie znanych w komunistycznej Polsce (PRL), w większo­ści świadoma tak im brakującej, w podstawowym choćby wymiarze ma­terialnym, polskiej kultury. Patriotyczna, tradycyjna i szczerze katolicka, co tutaj na Wschodzie jest wyznacznikiem nie tyle konfesyjnym, co cywilizacyjnym i narodowościowym zarazem [32].
Krajowe (polskie) podręczniki szkolne najnowszej historii Polski, pisze dalej J. Winnicki, w odniesieniu do wielostronnych aspektów polityki państw zaborczych w
stosunku do polskości, eksponują szczególnie jeden z czynników tej polityki. W odniesieniu do mieszkańców Zaboru Pruskiego oraz Rosyj­skiego, były to: germanizacja i rusyfikacja, której celem a contrario i de facto była depolonizacja ludności oraz zamieszkałego przez nią obsza­ru. W odniesieniu do Ziem Zaboru Pruskiego historiografia akcję germanizacyjną odnosi do wszystkich części tego zaboru; do Wielkopolski, Pomorza, ale także Śląska i Prus Wschodnich, które nie były przecież przedmiotem traktatów rozbiorowych [32, s. 37-38].
Postrzeganie tego samego aspektu w stosunku do Ziem Zaboru Ro­syjskiego, uważa J. Winnicki, jest zasadniczo odmienne i dotyczy niemal wyłącznie opisu tego zjawiska (rusyfikacji) tylko na obszarze – Królestwa Polskiego (Kongre­sowego) [32].
Zarówno w okresie PRL-owskim, ale także po roku 1989, zdaniem J. Winnickiego, – polskość (ludzie, kultura, zabytki etc. etc), dzieje polskości na tzw. Ziemiach Zabranych, czyli włączonych bezpośrednio do rosyjskich guberni cesarstwa, w podręcznikach szkolnych – niemal nie istniały! Zabór Rosyjski zatem w takim ujęciu to wspomniane Królestwo Kongresowe, a w nomenkla­turze rosyjskiej, po Powstaniu Styczniowym – Priwislinskij Kraj. Podob­nie, zagadnienie polskości na dawnych polskich kresach wschodnich II Rzeczypospolitej – województwach wschodnich przedwojennej państwo­wości polskiej – stało się w tym czasie i tych podręcznikach – jakością nieistniejącą. Nieistniejącą, wobec uznania za ostateczne skutków akcji wielkich przesiedleń – ewakuacji nazywanych po dzień dzisiejszy tyle po­wszechnie, co błędnie, repatriacją, czyli „powrotem do ojczyzny"[32, s. 42-45]. Oficjalne dokumenty umów zawartych pomiędzy tzw. PKWN a rządami sowieckich repu­blik – akcję tę nazywały: „ewakuacją”, – zaznacza J. Winnicki. To po­jęcie stosowane także współcześnie, uważa Winnicki, deformuje istotę zjawiska, jaką była faktyczna expatriacja, czyli opuszczenie (wygnanie) z ojczyzny-ojcowizny. Rzekomi repatrianci
opuszczali przecież ojczyznę, na obszarze któ­rej niezależnie od panujących tutaj formacji polityczno-ustrojowych żyli od wieków jako następcy swych przodków, Polaków, mieszkańców WXL, a następnie I-szej Rzeczypospolitej – przedrozbiorowej
Polski [32].
Jako przykład interesującego podejścia do omawianej problematyki pochodzenia ludności polskiej na terenach WKL, a więc współczesnej Litwy i Białorusi, trzeba odznaczyć koncepcję znanego polskiego historyka Juliusza Bardacha [44]. On uważał, że utworzony szeroki pas ludności polskiej Wilenszczyzny i Grodzienszczyzny był rezultatem tak kołonizacji z Polski, jak i kulturowej asymilacji, oddając przewagę ostatniemu procesowi.
Według Bardacha, przejście miejscowej ludności do polskości przeważnie
bałtskiego pochodzenia a także białoruskiego (ruskiego) następiło w ciągu szeregu
wieków i procesów historycznych: przyjęcia wiary katolickiej przez Litwinów – a
Białorusinów (Rusinów) po reformacji – była to szlachta pochodzenia ruskiego
(białoruskiego). Dalej, twierdzi Bardach, powstaje tak zwana wieloszczeblowa
świadomość ludności tych terenów [43, s. 25-38]. Pierwszy jej kompanent –
świadomość regionalna (Wileńska, Grodzieńska i t.d.), drugi – litewska (przynależności do WKL), trzeci – polska, jako ogólnej Rzeczypospolitej Polskiej [44, s. 363-364].
Chłopstwo natomiast po okresie białorutenizacji (także jak uważał A. Brukner) z czasem także zachowując tak zwany język „prosty” jak odmianę języka polskiego, jednocześnie przyjmując świadomość polską (J. Winnicki [32], H. Giebień [45, s. 57, 65 i in], G. Kurzowa [46]). A także, jak uważa Z. Kurzowa, ten język „prosty” można rozpatrywać jako północnokresowy dyjalekt polskiego z naleciałściami białoruskiego i
litewskiego, będący interdyjalektą, a więc językiem stosunków międzyetnicznych
[46, s. 17-18].
Ta świadomość krajowa, uważał M. Zdziechowski, znika na początku XX w. Podczas powstania litewskiej świadomości narodowej: w tych warunkach trzeba było wybierać i większość akurat wybrała polską [47].  M.Zdziechowski tak pisał o tym: „gdyby mnie dziś zapytano kim w głębi serca czuje się, powiedziałbym, że czuje się obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego, nierozerwalnie unią związanego z Polską... Takim jest tylko głos serca. Każdy bowiem z nas wie i rozumie, że koncepcja państwa litewskiego w unii z Polską jest dziś nierealna. Czyli chcieć czegoś podobnego to zgadzać się z góry na osłabienie nasze” [47, s. 13]. Ta teza o pasie ludności o świadomości wieloszczeblowej istnieje obecnie i w białoruskiej historiografii (A. Smalanczuk, S. Silwiestrowa, S. Nogć i in.), natomiast z akcentem świadomości krajowej, tak zwanej lićwinskiej, która uważa się za białoruską. Natomiast S. Donskich pisząc o pasie polskim odznacza, że krajowość zniknieniana początku XX w. i jej nowe pokolenie – J. Piłsudski, E. Ożeszkowa jednoznacznie wybrali polskość [48, s. 50].
Tak więc, na przełomie XIX i XX wieku na terytorium odpowiada­jącemu przestrzeni
dzisiejszej Białorusi, wykształciły się generalnie na­stępujące powiązania między określonym wyznaniem, językiem i naro­dowością. Ta niewielka grupa katolików, która posługiwała się językiem litewskim, na podstawie językowej zaczęła określać się Litwinami, posłu­gujący się na co dzień językiem polskim i gwarami języka białoruskiego katolicy, przyjęli polską tożsamość, za to białoruskojęzyczni prawosław­ni, w świadomości własnej, jak i otoczenia stali się Białorusinami. Były oczywiście i są po dziś dzień między tymi identyfikacjami wyjątki, różne fazy przejściowe i skale „tutejszości” [50].
Wspomniany okres XIX i XX wieku doprowadził więc jak uważa się w polskiej historiografii do uformowa­nia się nowoczesnych ruchów narodowych: polskiego, białoruskiego i litewskiego. Jak często zdarzało się w trakcie tych procesów, odbywało się to kształtowanie na zasadzie opowiedzenia się, przeciwstawienia, innej, z reguły
silniejszej, kulturze. Mówię o tym dlatego, iż wykrystalizowane wówczas podejście, określone elementy identyfikacji, sposób budowy na­rodowej mitologii i oglądu historycznych procesów, w przypadku wspo­mnianych ruchów widoczne są w piśmiennictwie polskim, białoruskim czy litewskim po dziś dzień. Pisana w łonie tych ruchów narodowych hi­storia, z dużym nasileniem powstająca, zwłaszcza od początku lat 90-tych ubiegłego wieku, przedstawia sobą zjawisko, którego cechą jest bezpar­donowe dzielenie, niezwykle skomplikowanej i bogatej spuścizny dawne­go Wielkiego Księstwa Litewskiego w celu skrojenia kostiumu, który jak najlepiej przystawałby do narodowego korpusu [42].
To zjawisko, jak odznacza się w polskiej historiografii, wpisuje się dobrze w nurt myślenia, który doskonale przedstawiała Barbara Szacka w następnym swym twierdzeniu, iż to nie jest po prostu tak, że ten kto ma władzę nad przeszłością, włada przeszłością, ale tak, że kto ma władze nad przeszłością, decyduje kim my jesteśmy [51].
Tak więc podsumując, ogólne poglądy większości współczesnej polskiej historiografii można stwierdzić: na obszarze dawnego pogranicza bałto-słowiańskiego, w wyniku specyficznej atmosfery cywilizacyjno-kulturowej Wielkiego Księstwa Litewskiego, ukształtowała się nowa, wyjątkowa jakość – obszar ciągnący się w postaci wydłużonego pasa wzdłuż dzisiejszej granicy państwowej litewsko-białorusko-łotewskiej, od znajdującej się dziś w Polsce Sokólszczyzny po łotewską Łatgalię,
zamieszkany w więk­szości przez ludność katolicką obrządku łacińskiego, wśród której języ­kiem codziennego, domowego kontaktu był (i bardzo często na większo­ści tego obszaru wciąż jest) przede wszystkim język „prosty” – białoruski (polski) w swoich licznych gwarowych odmianach (z wyjątkiem osadników przybyłych z et­nograficznej
Polski oraz wspomnianych polskojęzycznych okolic Wilna). Natomiast język polski uzyskał status języka modlitwy oraz jako język pre­stiżowy został językiem wyższych form kontaktu. Tak ukształtowany ob­szar tego pogranicza wszedł w wieku XIX i zwłaszcza w wieku XX w czas, który w Europie Środkowej i Wschodniej był okresem
kształtowania się nowego typu wspólnoty – narodu nowoczesnego, z kanonem kultury na­rodowej, obejmującego swoim zasięgiem wszystkie warstwy społeczne, wytwarzającego nowy typ świadomości – świadomości narodowej [26; 32; 46; 49 i
in.]. Czynnikiem ją wyznaczającym zostało na tym obszarze wyznanie. Katolicyzm
obrządku łacińskiego określany tradycyjnie jako polska wiara, w przeciwieństwie do postrzeganego jako ruska, białoruska wiara – prawosławia, stał się głównym czynnikiem określającym tożsa­mość. Względy językowe, silna kulturowa pozycja
polszczyzny, a także stosunkowo niewielkie różnice między językiem polskim i białoruskim, (zwłaszcza jego dominujących form gwarowych) także sprzyjały identy­fikowaniu się z polskością. Tym bardziej, iż te procesy dokonywały się w pierwszej swojej fazie w okresie, gdy władze carskie prowadziły zdecy­dowaną politykę skierowaną przeciw katolicyzmowi i polskości, przyczy­niając się, wbrew zresztą swoim intencjom, mającym na celu rusyfikację omawianej grupy ludności, do jeszcze większego w ich świadomości zespolenia obu zagrożonych wartości. Późniejsza historia tego obszaru po­kazuje, iż wybór ten był trwały i nawet w skrajnie niesprzyjających warun­kach w okresie istnienia ZSRR, katolicka ludność obrządku łacińskiego, dzięki niezwykłej ofiarności, zachowała w przeważającej mierze polską tożsamość, a zwłaszcza była gotowa do poświęceń w obronie najważniej­szego czynnika, który ją ugruntowywał, czyli katolicyzmu [10; 26; 31; 32; 46; 50 i in.].
Bibliografia:
1.           
Буко С. Республика Беларусь – страна межнационального мира и согласия. / Абарона правоў асоб, якія належаць да нацыянальных супольнасцей Рэспублікі Беларусь. Даведнік. Складальнік Н.В.Ходар. – Мінск, 2004.
2.           
Кручковский Т.Т. Польская проблематика в русской историографии вто­рой половины XIX в./Наш радавод. – Гродно, 1994. – Кн. 6.- 4.2. – С. 218-417.
3.           
Kruczkowski T. Dzieje Białorusi oraz stosunki polsko-białoruskie w świetle historiografii rosyjskiej drugiej potowy XIX i początku XX wielu // Przegląd Wschod­ni. – T. VI. – z.3(23). – Warszawa, 2000.
4.          
Pobóg S. Społeczeństwo polskie na Białej Rusi // Przegląd Polski. – Kraków,1896.
5.           
Кручковский Т.Т. Белорусы и Белоруссия в польской историографии половины Х1Х-начала XX / Наш радавод. – Гродно, 1996. – Ч. 7. – С. 395-398.
6.          
Bruckner A. Polacy a Litwini. Język i Literatura / Polska i Litwa w dziejowym stosunku. – Kraków, 1914.
7.           
Wasilewski L. Litwa i jej ludy. – Warszawa, 1907.
8.          
Limanowski B. Litwa i Białoruś. – Kraków, 1912.
9.          
Bardach J. O dawnej i niedawnej Litwie. – Poznań, 1988.
10.      
Eberchardt P. Przemiany narodowościowe na Białorusi. – Warszawa, 1994.
11.       
Wasilewski L. Kresy Wschodnie. – Warszawa-Kraków, 1917.
12.      
Baczyński S. Kresy Wschodnie. – Warszawa, 1917.
13.       
Maliszewski E. Białoruś w cyfrach i faktach. – Piotrków, 1918.
14.      
Czekanowski J. Stosunki narodowościowo-wyznaniowe na Litwie i Rusi. – Lwów, 1918.
15.      
Czekanowski J. Wschodnie zagadnienia graniczne Polski i stosunki etniczno-społeczne. – Lwów, 1921.
16.      
Thugutl S. Polska i Polacy. Ilość i rozsiedlenie ludności polskiej. – Warszawa, 1915.
17.       
Romer E. Atlas Polski. – Warszawa-Kraków, 1916.
18.      
Studnicki W. Zarys statystyczno-ekonomiczny ziem północno-wschodnich. – Wilno, 1922.
19.      
Wakar W. Rozwój terytorialny narodowości polskiej. Część III. – Statystyka narodowościowa Kresów Wschodnich. – Kielce, 1917.
20.     
Ластоўскі В. Кароткая гісторыя Беларусі – Вільня, 1910.
21.      
Смалянчўк А. Палякі Беларусі і Літвы у рэвалюцыі 1905-1907 гг. – Гародня, 2000.
22.     
Abraham W. Polska a chrzest Litwy / Polska i Litwa w dziejowym stosunku. – Warszawa-Kraków,
1914.
23.      
Halecki O. Dzieje Unii Jagiellońskiej. – Kraków, 1919.
24.     
Zajączkowski S. Przymierze polsko-litewskie // Kwartalnik Historyczny, R X L.
25.      
Paszkiewicz H. O genezie i wartości Krewa. – Warszawa, 1938.
26.     
Bakunowicz T. Społeczność rzymsko-katolicka na Białorusi / Polska mniej­szość narodowa w Europie środkowo-wschodniej. – Wrocław, 2005.
27.      
Jakubowski J. Nad stosunkami narodowościowymi na Litwie przed Unią Lubelską. – Warszawa, 1912.
28.     
Ochmański J. Litewska granica etniczna na wschodzie od epoki plemiennej doXVI wieku. – Poznań, 1981.
29.     
Ochmański J. Historia Litwy. – Warszawa, 1978.
30.      
Kosman M. Historia Białorusi. – Warszawa, 1981.
31.       
Jasienica P. Polska Jagellonów. – Warszawa, 1978.
32.      
Winnicki Z.J., Uwagi o wpływie i skutkach stosowania metod i środków depolonizacyjnych na obszarze Ziem Białoruskich na polską świadomość
narodową w drugiej połowie XX wieku i współcześnie, [w:] Problemy świadomości narodowej ludności pol­skiej na Białorusi, Grodno, 2003.
33.       
Szajnocha K. Dzieła. – Kraków, 1876.
34.      
Wielhorski W. Polska a Litwa: stosunki wzajemne w biegu dziejów. – Londyn,1947
35.      
Jurkiewicz J. Osadnictwo polskie w Wielkim Księstwie Litewskim w świetle badań historycznych // Akta Baltica-Slavica. – № 22.
36.      
Łowmiański H. Zaludnienie państwa litewskiego w XVI wieku: zaludnienie w roku 1528. – Poznań, 1998.
37.       
Topolska-Piechowiak M.B., Społeczeństwo i kultura w Wielkim Księstwie Litewskim od XV do XVIII wieku, Poznań, 2002.
38.      
Błaszczyk G. Litwa na przełomie średniowiecza i nowożytności 1492-1569.
39.      
Крашчанка I., Валахановіч А. Палямкі // Энцыклапедыя псторыі Беларусі. – Т. 5.
40.     
Піваварчык С. Беларуска-польскае памежжа ў раннім сярэлнявеччы, / Наш
радаводб Гродна, 1999 (2000).
41.      
Kubiak H. Polacy i Polonia ZSRR / Mniejszości narodowe i Polonia w ZSRR. – Pod red. H. Kubiaka. – Wrocław, 1992.
42.     
Winnicki J. Współczesna doktryna i historiografia bałoruska (po roku 1989) wobec Polski i polskości. – Wrocław, 2003.
43.      
Bardach J. Wieloszczeblowa świadomość narodowa na ziemiach litewsko-ruskich Rzeczypospolitej w XVII-XX wieku, [w:] Pamiętnik XV Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich, t. 1, cz. 1, red. J. Starzewski, Gdańsk-Toruń 1995.
44.     
Bardach J., Polacy litewscy a inne narody Litwy historycznej. Próba analizy systemowej, [w:] Belarus, Lithuania, Poland, Ukraine. The foundations of historical and cultural traditions in East Central Europe, Lublin-Rome 1994.
45.      
Giebień H., Język liturgii rzymsko-katolickiej oraz język ojczysty Polaków w rejonie
Lidskim, / Problemy świadomości narodowej ludności polskiej na Białorusi, Materiały międzynarodowej konferencji naukowej, Grodno 2004, s. 57-72.
46.     
Kurzowa G. O istocie dialektu północnokresowego, [w:] Wilno-Wileńszczyzna jako krajobraz i środowisko wielu kultur. Materiały I Międzynarodowej konferencji, Białystok, 21-24. IX. 1989, t. IV, Białystok 1992.
47.      
Zdziechowski M., Widmo przyszłości. Warszawa 1999.
48.     
Донских С.В. „Polski pas”как пример трансформации культурного центра в пограничье / Problemy świadomości narodowej ludności polskiej na Białorusi, Materiały międzynarodowej konferencji naukowej, Grodno 2005.
49.      
Kabzińska I., Wśród „kościelnych Polaków”. Wyznaczniki tożsamości etnicznej (narodowej) Polaków na Białorusi. – Warszawa, 1999.
50.      
Dzwonkowski R., Polacy na dawnych kresach wschodnich. Z problematyki narodowościowej i religijnej, Lublin 1994.
51.       
Szacka B., Pamięć społeczna a identyfikacja narodowa, [w:] A. Jasińska-Kania (red.), Trudne sąsiedztwa. Z socjologii konfliktów narodowościowych. – Warszawa, 2001.
2007,
Kruczkowski T. Problem pochodzenia ludności polskiej na Białorusi: zarys
historiograficzny / T. Kruczkowski // Droga ku wzajemności: materiały XII
międzynarodowej konferencji naukowej. – Grodnо, 2007. – S. 250-260.
Dr. Tadeusz Kruczkowski Problem pochodzenia ludnosci polskiej na Bialorusi Grodno 2007.pdf218.53 KbDownload
Europejska Legitymacja Inwalidzka 20111214
Creator has disabled comments for this post.

Subscription levels

No subscription levels
Go up